Komentarze: 0
Jak wiemy, religia u Wenetów czyli pierwotnych „Słowian” naszych przodkó odgrywała bardzo szczególną rolę zupełnie odmienną niż w innych kulturach, zachowało się to do czasów historycznych co możemy zobaczyć na wielu przykladach. Na szczególną uwagę w tym względzie zasługują Wieleci a konkretnie Święty Związek Wieletów. Dlaczego akurat Wieleci? Al Masudi napisał:
„Otóż między nimi jest jeden naród, przy którym od dawna, od samego początku była władza; jego król zwał się Madżak. Naród ten zwie się Walinjana (Wieleci). I temu ludowi zwykły się były podporządkowywać pozostałe plemiona słowiańskie, ponieważ ten lud dzierżył władzę i inni królowie jej ulegali.(...)”
Ibrahim ibn Jakub pisze: „We wcześniejszych czasach byli oni zjednoczeni przez jednego króla, który zwał się Mâchâ. Pochodził on ze szczepu który zwał się Welînbâbâ, i ten szczep urósł w powagę dzięki niemu.”
Al Masudi napisał również iż mędrzec - król, który zjednoczył Wenetów wprowadził wśród tego ludu prawa i uczynił go wielkim. Historię tę znajdziemy również u Mistrza Wincentego od którego wiemy iż ów Mędrzec, pierwszy Król zwał się Krak. Al Masudi podaje również iż owemu niezwykłemu mędrcowi i jego dokonaniom poświęcił osobny rozdział swojego dzieła jednak niestety nie dane mi było poznać je :-(
W każdym bądź razie dzieło Al Masudiego jest jedynym naukowym, bezstronnym dziełem opisującym historię naszych przodków - wielkich Wenetów - jakie się zachowało i możemy mu w pełni zaufać. Być może wyjaśnia ono dokładnie kiedy żył wielki Krak i w jakich okolicznościach stworzył wspaniałe, najdoskonalsze w historii królestwo wyprzedzające wszystko co ludzkość do tej pory potrafiła osiągnąć i że miało to związek z doskonałą religią Wenetów.
Święty Związek Wieletów najwyraźniej nawiązuje do czasów świetności i jest w pewnym sensie próbą powrotu do świetlanej przeszłości z początków istnienia wielkiego państwa Wenetów po jego rozpadzie. W tej próbie powrotu do przeszłości zasadniczą sprawę odgrywała religia.
Thietmar opisuje święty związek Wieletów tak:
„Jest w kraju Redarów pewien gród o trójkątnym kształcie i trzech bramach doń wiodących, zwany Radogoszcz, który otacza zewsząd wielka puszcza, ręką tubylców nie tknięta i jak świętość czczona. Dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących, trzecia od strony wschodniej jest najmniejsza i wychodzi na ścieżkę, która prowadzi do położonego obok i strasznie wyglądającego jeziora. W grodzie znajduje się tylko jedna świątynia, zbudowana misternie z drzewa i spoczywająca na fundamencie z rogów dzikich zwierząt. Jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń - jak można zauważyć, patrząc z bliska - w przedziwny rzeźbione sposób, wewnątrz zaś stoją bogowie zrobieni ludzką ręką w straszliwych hełmach i pancerzach, każdy z wyrytym u spodu imieniem.(...)
Ile okręgów w tym kraju, tyle znajduje się świątyń i tyleż wizerunków bożków doznaje czci od niewiernych, między nimi jednak powyżej wspomniany gród posiada pierwszeństwo. Gdy na wojnę ruszają, zawsze go pozdrawiają; gdy szczęśliwie z niej powracają, czczą go należnymi darami(...)”
Podobnie rzecz przedstawiała się w pozostałych księstwach Wenetów – Słowian jednak tylko Wieleci nawiązywali bezpośrednio do świetlanej przeszłości zarówno w nazwie związku jak i w pewnej odmienności w jego strukturze. Otóż Wieleci w przeciwieństwie do innych księstw nie mieli i nie uznawali księcia, zaś ostateczne decyzje podjęte przez powszechny więc starszyzny rodowej zatwierdzali kapłani. Bardzo podobnie było u Ranów z tym iż tam książęta odgrywali ważną rolę – w każdym bądź razie na całej spuściźnie Wenetów od Łaby po Ruś religia i kapłani odgrywali bardzo szczególną rolę nie spotykaną w innych kulturach.
Przede wszystkim cieszyli się miłością i zaufaniem ludu, będąc ich dobrymi opiekunami i doradcami, których zdanie bardzo się liczyło mimo iż nie sprawowali władzy. Stali na straży dobrobytu, pomyślności oraz wszystkiego co dobre i nigdy nie kwestionowano ich mądrości i dobroci - bo nigdy nie zawodzili swojego ludu - będąc ostoją cnót, dobroci i wielkoduszności Wenetów – Słowian. Nic więc dziwnego, że kiedy wielkie państwo Wenetów rozpadło się ludy odwołujące się do świetlanej przeszłości marząc o jej powrocie utworzyły Święty Związek Wieletów w centrum którego ustanowili kapłanów z których w przeszłości wyłonił się pierwszy władca Krak by wprowadzić Wenetów w okres szczęścia i dobrobytu w którym wszyscy dbając nawzajem o siebie i żyjąc zgodnie z ustanowionymi doskonałymi prawami żyli w szczęściu, potędze i pomyślności przez stulecia. Religia stojąca u podstaw tego wspaniałego państwa musiała być zatem niezwykła, doskonała, nie mająca swego odpowiednika nigdzie indziej. Co zatem było tak niezwykłego w tej religii ?
Niestety niewiele wiemy o religii naszych przodków. Obcy kronikarze zupełnie jej nie pojmowali i nie próbowali ani jej zrozumieć ani opisać. Pisali o wielu Bogach więc klasyfikuje się ją przez analogię do innych religii z innych kultur i czasów jako politeizm, z kolei inni badacze próbują dowodzić iż była to religia monoteistyczna więc próbuje się ją przyrównywać do Hinduizmu, która to religia nie jest prymitywnym bezsensownym monoteizmem, ale nie można jej zaklasyfikować do politeizmu jako iż w Hinduiźmie w istocie każdy Bóg jest zarazem aspektem najwyższego Boga i w istocie nie jest różny od niego.
Niewątpliwie podobnie było u naszych przodków co sprawiało, że pomimo wielości Bogów panowała jedność a nasi przodkowie w istocie nie stwarzali różnic o czym świadczy, że nie tylko nie było żadnych konfliktów między wyznawcami ani kapłanami, ale również z faktu braku rozróżnień wśród Słowian odnośnie miejsc kultu i świątyń, oraz braku jakichkolwiek rozróżnień teologicznych na ogromnym obszarze Słowiańszczyzny. Niewątpliwie ta jedność w wielości była znacznie bardziej zaakcentowana niż w Hinduiźmie czy nawet we współczesnym Buddyzmie Tantrycznym. Z tego względu religię tę możemy traktować jako jeden powszechny kult.
Jej specyfika i wielkość na pewno nie leżała w koncepcjach teologicznych ani w formach kultu tylko w czymś zupełnie innym czego musiało później zabraknąć. Tym czymś bez cienia wątpliwości musiało być przeświadczenie o jedności wszystkich ludzi – Wenetów i troska o ich wzajemne dobro oraz dobro wspólne zarazem negując wszelkie podziały. Kapłani zaś byli tymi, którzy szczególnie troszczyli się od dobro wszystkich jak i całości i dlatego byli szczególnie kochani, otaczani czcią oraz najwyższym szacunkiem. Dziś powiedzielibyśmy, że byli świętymi altruistami, poświęcający swoje życie aktywnemu czynieniu dobra innym przy tym obdarzeni byli wielką mądrością.
Z historii wiemy, że świętość kapłanów w starożytnych kulturach nie była czymś wyjątkowym np. Egipscy kapłani słynęli z z wysokiego poziomu swojego osobistego etycznego stylu życia (inaczej absolutnie nie mogliby być kapłanami) tym niemniej egipska klasa kapłańska kierowała się swoimi egoistycznymi religijnymi interesami a nie dobrem ludu i była od niej oderwana.
U Wenetów - Słowian było zupełnie inaczej, kapłani byli ściśle związani z ludźmi i jak byśmy dziś powiedzieli nakazem religijnym było dbanie o dobro innych nie bacząc na dobro swoje, etyka zaś nie ograniczała się tylko do osobistego sposobu życia kapłanów. Sama osobista etyka bez poświęcenia dla dobra innych to było o wiele za mało by zostać kapłanem. Oprócz tego trzeba było mieć serce wypełnione troską o dobro innych jak i całej wspólnoty. To z kolei przypomina system szamański znany wśród Indian prerii gdzie szaman istnieje tylko po to by służyć swojej społeczności, dbać o dobro jednostek i harmonię w społeczności jako całości, żyjąc z nią w ścisłym związku. Dzisiaj nie istnieje nawet zbliżona religia, kapłani dbają przede wszystkim o siebie i są oderwani od ludzi są to więc wypaczone formy religii. Religia Wenetów była więc czystą doskonałą religią.
W przeciwieństwie do wspaniałego szamanizmu Indian prerii religia Wenetów była zinstytucjonalizowana w tym sensie iż posiadała świątynie, centra kultu i kształcenia kapłanów jednak nie była zhierarchizowana jak inne wypaczone religie.
Niektórzy próbują doszukiwać się podobieństwa religii Wenetów do przed Buddyjskiej religii Tybetu Bon, jednak jest to chybione porównanie z wielu względów. Bon uchodzi za najstarszą współczesną religię sięgającą korzeniami tysięcy lat wstecz, szczególnie Bon przetrwały u ludu Nasi – tyle, że starożytny Bon jest w istocie rozwiniętą formą szamanizmu, natomiast Bon Tybetański rozwijał się w kulturze nomadów o hierarchicznej, praktycznie feudalnej kulturze - z tego względu porównywanie go do starożytnej kultury Wenetów jest chybione. Religia Wenetów i ich niehierarchiczna kultura stanowiły jedność i było to coś zupełnie innego nie mających swojego odpowiednika gdzie indziej.
Jeśli chodzi o duchowość Wenetów widać tu wyraźne podobieństwa do duchowości Indian prerii tyle, że religia miała zorganizowaną, rozwiniętą formę, która stanowiła jedność ze strukturą społeczną co wyraźnie widać nawet w upadającej już religii Słowian - Wenetów z początków naszego tysiąclecia.
„Ile okręgów w tym kraju, tyle znajduje się świątyń” – pisał Thietmar to samo możemy zauważyć czytając żywot św. Ottona.
Na terenach Polski świątynie zostały spalone a kapłani rozpędzeni w czasach Chrobrego, na Rusi w czasach Włodzimierza tym niemniej i tu i tu kapłani przetrwali jeszcze wieki i mieli silny wpływ na ludzi. Zniszczenie świątyń i walka z kapłanami i tu i tu z wynikała z tego samego powodu, którym była chęć władców narzucenie swojej tyrani, samowładzy a co za tym idzie wprowadzenie nierówności społecznej i rozbicia jedności ludzi.
Świątynie wraz z duchowieństwem Wenedzkim były ośrodkami utrzymującymi jedność, równość, sprawiedliwość społeczną rozwijającymi idee troszczenia się o siebie nawzajem i o dobro wszystkich, dlatego zniszczenie ich było podstawowym warunkiem wprowadzenie tyranii i systemu hierarchicznego pozwalającego uciskać i wykorzystywać jednym ludziom innych. Ten sam cel miało wprowadzenie nowej religii sankcjonującej nowy, barbarzyński, zbrodniczy system. Było to więc tylko wyrachowaną cyniczną polityką zbrodniczych, wyrodnych kacyków dążących do zniewolenia swojego ludu na wzór zachodni.
Walkę przeciw dawnej religii toczono przez wieki wyjątkowo bezwzględnie próbując ją wykorzenić i wymazać całkowicie bo była to najgorsza przeszkoda w zniewoleniu poddanych. Toczono ją skutecznie wpędzając naród w biedę i ciemnotę.
Wawrzyniec Surowiecki w „Rocznikach Historycznych Towarzystwa Naukowego Królewskiego” w 1822 r.: Pisał: „Herodot, który na cztery wieki przed naszą erą zwiedzał kraje leżące na północ od Morza Czarnego i Dunaju, poznał tam różne Narody ówczesne, świadczy wyraźnie: że Barbarzyńcy używali pisma; że po większej części pisali na skórach; że u nich widział różne napisy na wystawionych pomnikach. Vellejus sam się przekonał że w obu Panoniach [ówcześnie słowiańskich] za jego czasów Literatura już była rozkrzewiona.”
W zapisach prawosławnych kronikarzy mamy nawet podane tytuły palonych pogańskich ksiąg. Jan Długosz opisując czasy Bolesława Chrobrego, pisze iż: „król wydał nakaz spalenia wszystkich polskich ksiąg”. A nie było wówczas innych ksiąg poza starymi Słowiańsko – Wenedzkimi księgami.
Jak widać wśród Wenetów nie tylko sztuka czytania i pisania była powszechna, ale mieli również bogatą literaturę z którą bezwzględnie i skutecznie się rozprawiono do tego stopnia iż dziś wiemy tylko tyle, że używali oni run. Takich analogii w historii możemy znaleźć więcej również z innych kręgów kulturowych – w Korei zabroniono ludzi uczyć czytać i pisać a używanie ludowego pisma karane było śmiercią ponieważ piśmienny lud zbyt łatwo się organizował przeciw tyrani władzy. Tak samo było u nas.
Jedną z rzeczy jaką wiemy od kronikarzy jest to, że kapłani Wenedzko – Słowiańscy dysponowali 100% skutecznym darem prekognicji, jasnowidzenia - podobnie jak Scytyjscy szamani – ci ostatni znani byli również ze swoich wyjątkowych zdolności uzdrawiania i wiedzy medycznej.
Z zachowanych tytułów ksiąg jak i ludowej wiedzy nie możemy mieć wątpliwości, że również Wenedzko – Słowiańscy kapłani oprócz daru jasnowidzenia byli biegłymi uzdrowicielami znającymi różne metody leczenia w tym biegli w ziołolecznictwie jak i w innych dziedzinach wiedzy, którą służyli wszystkim, zaś świątynie były miejscami gdzie kształcono uzdolnionych kandydatów o odpowiednich zdolnościach w tych wszystkich dziedzinach.
To również nie było niczym wyjątkowym w starożytnych kulturach dopóki chrześcijaństwo nie cofnęło ludzkości w rozwoju do poziomu barbarzyństwa – jednak w innych kulturach kapłani i ich wiedza była dostępna zazwyczaj tylko dla elity, u Wenedów zaś kapłani służyli każdemu ponieważ wszyscy byli elitą w niehierarchicznym społeczeństwie i na tym również polegała wyjątkowość ich religii.
Wróćmy jednak do początków, czyli Kraka. Mistrz Wincenty, zwany Kadłubkiem (ur. ok. 1160 zm. 8 marca 1223 ) błogosławiony Kościoła rzymskokatolickiego, erudyta min. w latach 1167-1185 studiował nauki wyzwolone i prawo w Paryżu lub Bolonii. W 1215 roku był jednym z ojców soborowych na IV Soborze Laterańskim. Na polecenie księcia Kazimierza II Sprawiedliwego spisał po łacinie liczące cztery księgi dzieło pt. Kronika Polska, które stanowi główne, źródło historii dziejów Polski. Był pierwszym rzeczywistym uczonym wśród naszych kronikarzy, miał też dostęp do licznych źródeł z których zapewne wiele nie dotrwało do naszych czasów. Z dociekliwością prawdziwego uczonego próbuje umieścić naszą historię w kontekście historii starożytnej zasługuje więc na szczególny szacunek zaś jego dywagacje nawet jeśli nie ścisłe i niepewne chociażby przez wzgląd na dostęp do źródeł i niepospolity intelekt zasługują na większą uwagę i wiarygodność niż dywagacje współczesnych historyków. Umiejscawia on panowanie Kraka ok III – IV w.pne.
Najstarsze źródła pisane wymieniające ludy zamieszkujące nasze tereny które, pochodzą z I w. n.e. będące dziełem starożytnych historyków i geografów greckich i rzymskich. Wspominają oni mianowicie o ludzie Wenedów (Venedi) lub Wenetów (Venethi), zamieszkującym m.in. tereny identyfikowane z obszarem dzisiejszej Polski. Tacyt w dziele Germania wymienia Wenetów wśród mieszkańców wschodniej Europy (na wschód od Wisły), Pliniusz Starszy w dziele Historia naturalna wymienia Wenedów jako zamieszkujących tereny pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym. W II w. Ptolemeusz z Aleksandrii w dziele Geographia wymienia Wenedów jako zamieszkujących Sarmację, w pobliżu Zatoki Wendyjskiej (utożsamianej z Zatoką Gdańską) i na wschód od rzeki Wistuli (Wisły).
Jordanes (VI wiek) - historyk i kronikarz gocki. Nadworny pisarz gockiego króla Gunthigisa napisał ok. 551 r, że Wenetowie, Antowie i Sklawinowie lub Sklawenowie wszyscy wcześniej zwani byli Wenetami a teraz rozpadli się na te trzy ludy, choć w istocie są tym samym.
Niektórzy przyjmują iż rozpad Wenetów jest tym okresem kiedy panował Krak. Niezależnie jednak czy przyjmiemy, za Mistrzem Wincentym okres panowania Kraka ok 300r pne czy też ok. 500r.ne (choć ta ostatnia data ta wydaje się o wiele zbyt późna z wielu względów) To znając imiona władców od Kraka do Mieszka nawet zakładając, że wszyscy byli wyjątkowo długowieczni i jurni więc płodzili swoich następców w podeszłym wieku to jakby nie liczyć wychodzi, że Wanda córka Kraka musiała by panować przez co najmniej kilka pokoleń – jak to wytłumaczyć?
Otóż wbrew pozorom wytłumaczenie jest bardzo proste. Otóż po śmierci pierwszego króla kapłana Kraka i jego synów Wenetami przez wieki władały Królowe Kapłanki. Fakt ten niezbicie potwierdza kronika Kosmasa jak i wiele innych legend oraz kronikarskich zapisów. Uderza fakt podobieństwa w opowieści Kosmasa i Herodota dotyczący związku wojowników z Amazonkami, który to związek dał początek naszym przodkom u Kosmasa i Sarmatom u Herodota tak więc zgodnie z tym należało by utożsamić naszych przodków z Sarmatami powstałymi ze związku Amazonek i Scytów gdzieś przed III w pne. W świetle współczesnych badań nie może to dziwić, można tylko dywagować czy to Sarmaci zasymilowali się z miejscową starszą spokrewnioną z nimi ludnością czy też sami odegrali jakąś większą rolę – nie ma to jednak większego znaczenia dla historii Kraka poza tym iż już znacznie wcześniej przed Krakiem kobiety odgrywały tu dużą rolę więc Królowe nie były niczym niezwykłym.
Przechodząc do samego Kraka to Kosmas z najwyższym obrzydzeniem pisze, że faktycznie po śmierci Kraka władczyniami były jego córki. Wymienia tu Libuszę jako władczynię, najmłodszą córkę Kroka, siostrę Tetki i Kazi.
„Po śmierci Kroka na władczynię obrano jego najmłodszą córkę, gdyż według Kosmasa była roztropniejsza od swoich sióstr i posiadała dar wieszczy. Założyła gród Libušín. Kosmas opisał Libuszę jako wspaniałą władczynię, prawą, przezorną i dobrą dla poddanych. Szczęśliwe rządy Libuszy trwały do czasu gdy miedzy dwoma możnymi doszło do sporu o granice posiadłości. Po rozsądzeniu sprawy na korzyść jednego z nich, drugi ostro zaprotestował przeciwko rządom kobiety. Urażona Libusza wskazała swoim poddanym wieś Stadice nad rzeką Bíliną, gdzie mieli znaleźć męża dla niej i władcę dla siebie. Wysłańcy odnaleźli tam Przemysła Oracza, który poślubił Libuszę i rządził wraz z nią Czechami, ustanawiając prawa dla kraju.(...)
Żyjący w XVI wieku czeski kronikarz Václav Hájek z Libočan obliczył obranie przez Czechów Libuszy na sędziego w 710 roku a jej zgon na 735 rok.” (wiki)
Mamy więc w sumie cztery córki Kraka Wandę, Libuszę, Tetkę i Kazi – tyle tylko, że nawet jeśli Krak żył później niż podaje mistrz Wincenty czyli ok roku 500 a Libusza jego najmłodsza córka dożyła roku 735 to coś to za duża rozpiętość czasowa. Kiedy jednak stwierdzenie „najmłodsza córka Kraka” zrozumiemy jako najmłodsza czyli ostatnia z Królowych Kapłanek to wszystko zaczyna nabierać sensu i jasności.
Przyjmując za dobrą monetę wyliczenia Hájeka mamy rok 735 jako datę końca rządów ostatniej z Królowych Kapłanek - duchowych córek Kraka - i początek rządów królów. Do tej daty można sensownie uszeregować poszczególnych królów wymienionych przez Mistrza Wincentego. Tym niemniej okres świetności i pokoju Wenetów należy umiejscowić od Kraka do ostatniej królowej Kapłanki po której następuje okres stopniowego upadku Wenetów. Chcąc więc się czegoś dowiedzieć o doskonalej religii naszych przodków musielibyśmy sięgnąć do okresu między 300 (albo i wcześniejszym) a 700 roku ne. Kłopot w tym, że brak źródeł. Możemy więc się oprzeć tylko na wzmiankach Kosmasa i Mistrza Wincentego.
Krak pierwszy król Kapłan posiadał moc przekonywania ludzi i zjednywania sobie ich serc. Jego następczyni pierwsza Królowa Kapłanka również posiadała moc zjednywania serc ludzi jak i władania żywiołami. Ostatnia Królowa Kapłanka Libusza posiadała moc jasnowidzenia z której przez następne kilkaset lat słynęli kapłani Retry jak i Arkony. Pozostałe duchowe córki Kraka Królowe kapłanki również posiadały różne moce nadprzyrodzone o których z najwyższą wzgardą wyraża się klecha Kosmas nazywając je pogardliwie czarownicami. Tak więc od czasów Kraka, Królowie Kapłani służyli Wenetom nie tylko wiedzą, mądrością i dobrocią, ale również kapłańskimi mocami opiekując się swoim ludem by zapewnić mu dobrobyt i szczęście.
Rządy Królowych Kapłanek nie miały cienia autokratyzmu, opierały się na zaufaniu, oddaniu i miłości ludzi do Władczyń otoczonych głębokim szacunkiem. Królowe Kapłanki nie rozkazywały a tylko doradzały kiedy pytano je o radę, jednak w przypadku zagrożenia jak wskazuje historia Wandy stawały na czele Wenetów, ale nawet wówczas próbowały mediacji i pokojowego rozwiązania sporu wykorzystując swoje kapłańskie moce.
Ktoś mógłby powiedzieć iż system ten przypomina Buddyzm Tybetański gdzie władcami również przez wieki byli Królowie Kapłani – Dalajlamowie, przepełnieni głębokim współczuciem do wszystkich czujących istot, obdarzeni różnorakimi mocami Siddhi, gdzie świątynie – klasztory również były uniwersytetami, kultywującymi wiedzę tym niemniej również było by to chybione porównanie.
W Tybecie pod rządami Dalajlamów panował system feudalny, gdzie panowie uciskali biedotę i absolutnie nikt nie troszczył się o innych, zaś sam Dalajlama był tylko formalnie władcą w którego imieniu rządził rząd spośród możnych, reprezentujący tylko swoje interesy i interesy Gelugpy.
W klasztorach mogli się kształcić tylko ci, których było na to stać, zaś biedota w klasztorach mogła pełnić tylko najniższe funkcje – tak więc podobieństwo jest tylko pozorne.
Rzeczywistego podobieństwa można doszukać się tylko do Buddyjskiego mitycznego czystego królestwa Szambali – jednak o ile Szambalę wiąże się raczej z czystym wymiarem duchowym o tyle królestwo Wenetów istniało przez setki lat w jak najbardziej ziemskim wymiarze a ludzie żyli tu w szczęściu i radości. Owocem, spuścizną tego okresu była niezwykła i nie spotykana gdzie indziej prawość Słowian. Nawet wrogowie nienawidzący Słowian pisali o nich:
„(...) nie znajdziesz między nimi złodziei ani oszustów(...) Nie obawiają się żadnego podstępu, bo go sami nie uprawiają.(...)” Żywot św Ottona.
„„Nikt nie znał słowa „moje”, lecz na kształt życia mniszego mieli – „naszym” ustami, sercem i czynem ogłaszali. (…)” Kosmas
„Posiadają oni wiele cnót przyrodzonych. Są bowiem nadmiernie gościnni, a rodzicom swoim nadzwyczajna cześć wyrządzają. Nie ma też ani jednego ubogiego ani żebraka między nimi. Skoro bowiem którego choroba osłabi, lub starość sił pozbawi, oddają go pod opiekę spadkobiercy, a ten z największą ludzkością o niego ma staranie (…) nie masz w świecie gościnniejszego narodu od Słowian.” Helmold
„Co do obyczajów i gościnności nie znalazłbyś narodu, który by zacniejszym był i dobrotliwszym.”
Adam z Bremy
Lew Mądry oprócz innych cnót słowiańskich wymienia wierność i wstydliwość niewiast słowiańskich w której celują, oraz niezwykle, ludzki stosunek do jeńców, którym po odsłużonym okresie Słowianie pozwalają zostać wśród siebie jako równym lub wracać do swoich jeśli taka ich wola.
Prokop pisze „Prosty ich umysł nie zna złości ni fałszu”.
Doskonała religia Wenetów wydała jak widać doskonałe owoce, czyli lud szczery niż znający kłamstwa ni fałszu, chciwości czy oszustwa. Lud dobrotliwy, troszczący się o siebie gdzie nie znana była bieda czy niedostatek, gdzie każdy zawsze mógł liczyć na innych nie troszcząc się o siebie. Lud pełen radości, otwartości, gościnności zarazem niezwykle silny i odważny wypełniony dobrocią dla innych nie tolerującym fałszu, niesprawiedliwości i egoizmu, wiodący szczęśliwe dostatnie życie. To dala naszym przodkom ich doskonała religia będąca czystym dobrem i mądrością. To za tym tęsknili Lucice tworząc swój Święty Związek Wielecki pragnąc powrotu czasów gdy władali święci Królowie Kapłani wykorzystujący swą mądrość i moce dla dobra ludzi.
Dziś mówi się o powrocie do Słowiańskich korzeni, Słowiańskiej religii, szuka się imion Dobrych Bogów i próbuje odtwarzać obrzędy. Wielkość Wenetów i ich złoty wiek nie wynikał jednak z imion Dobrych Bogów czy radosnych obrzędów i nie to stanowiło o istocie ich religii. Tą istotą był czysty altruizm, dobroć i oddanie kapłanów dla ich ludu. Czysta prawość, dobroć i szczerość wypełniająca ich serca, troska o innych jako fundament religii.
Wspaniali kapłani ze swoimi mocami służącymi innym odeszli w przeszłość, egoizm wypełnił nasze serca a kłamstwo i fałsz stały się chlebem powszednim tak jak i pragnienie dóbr materialnych czy egoistyczna troska tylko o siebie. Nie zmienią tego odtwarzane obrzędy, stroje czy ceremonie. Dopóki w nas nie zaczną się budzić Wenedzkie przymioty, dopóki nie odrzucimy bezwzględnie jakiegokolwiek fałszu czy nieszczerości, którymi obcy zatruli nasze dusze, nie obudzimy troski o innych i poczucia wspólnoty, dopóki nie stanie się fundamentem to co ustanowił Krak: „sprawiedliwością nazwano to, co sprzyja najbardziej temu, co może najmniej.” Nie mam mowy o rzeczywistym powrocie do Słowiańskich korzeni ani naszej dawnej religii.
Tę dawną religię każdy Weneta – Słowianin ma w sercu i nie potrzebuje do tego odtwarzanych obrzędów ani nawet imion Dobrych Bogów. Jedyne czego potrzebuje to odwaga i determinacja by za nią podążyć odrzucając fałsz i egoizm by troszczyć się o innych, wracając do naszych rzeczywistych korzeni i dopiero wówczas może dostrzec i zrozumieć naszą prawdziwą dawną religię a wraz z nią powróci złoty wiek – czego sobie i wszystkim życzę :-)